sobota, 15 listopada 2014

Retrospekcja: 90',00'

Urodziłam się w 1990 roku. Teoretycznie to całkiem niedawno (tata nadal nazywa mnie, jakże pieszczotliwie: "gówniaro"). Jednak obserwując ówczesną młodzież, niewiele młodszą ode mnie, czasem mam wrażenie, że to całe wieki temu.
Zdumiewające jest jak wiele rzeczy sobie człowiek przypomina, kiedy dorabia się własnego dziecka. Przy okazji wczorajszego przeglądu zdjęć wszelkiej treści z dzieciństwa, przypomniało mi się kilka rzeczy, które zawsze na zawsze nieodzownie z dzieciństwem kojarzyć mi się będą. Oto i one:

Muzyka!


Drogie Panie. Doskonale wiem, że się właśnie uśmiechnęłyście. No bo która nie była namiętnie zafascynowana owym panem? Tak, tak moi drodzy, to on! Peter Andre. Znam tylko jedną (w/w) piosenkę jego autorstwa, a właściwie wykonania i gdybym go teraz spotkała na ulicy pewnie nawet nie rzuciłabym okiem, no ale 15 lat temu? Jako 10letnia gówniara? Kogo wtedy nie pociągały te 'seksowne' ruchy w wodzie? Klata nasmarowana oliwką, łańcuch na szyi... tak, to było to. Aha, Peter Andre był piosenkarzem jakby co... tylko jakie to ma znaczenie?

Było też Just 5 i ich sny kolorowe, była Britney Spears, która znowu to zrobiła.


Do końca życia będę żałować, że pozwoliłam mamie wyrzucić zabawki, którymi się kiedyś bawiłam. Razem z sąsiadką z czwartego piętra potrafiłyśmy godzinami siedzieć na kocu i bawić się lalkami Barbie (kiedy nie było pogody koc rozkładałyśmy na klatce schodowej, więc przy okazji dawałyśmy sąsiadom darmową lekcję wychowania fizycznego, bo nieustannie musieli nad nami przeskakiwać - nikt nas wtedy jednak nie opieprzył). Robiłyśmy szafki nocne z pudełek po zapałkach, szyłyśmy ciuszki, jeździłyśmy niewidzialnymi samochodami na imprezy po poręczach (niejednokrotnie popełniając samobójstwo nasze lalki skakały z czwartego piętra na parter) i nigdy przenigdy nie zdarzyło się nam zgubić tych maleńkich bucików, których pilnowałyśmy jak oka w głowie.

(Przez moment miałam ochotę porównać lalki z mojego dzieciństwa z dzisiejszymi, ale jednak będzie to post wspomnieniowy, relaksujący i spokojny, bez nerwów i wyzwisk).


Nie uwierzę, że którykolwiek z 24, 25latków nie jarał się kiedyś na maksa Beverly Hills. Tak samo nie uwierzę, że Luke Perry mógł się wtedy nie podobać którejkolwiek dziewczynie. Wiecie ile on ma teraz lat?!


W każdy poniedziałek po weekendzie niezmiennie najlepszą zabawą w zerówce była zabawa w Czarodziejki z księżyca. Niezmiennie moją ulubioną była Ami Mizuno, czarodziejka z Merkurego i niezmiennie toczyła się między nami walka o kolegę, który bawił się z nami i zawsze był Mamoru Chiba. Kocham tę... bajkę?

Była też czarownica Sabrina i jej czarny, dziwny kot, było Power Rangers, Rower Błażeja, Yattaman.

No i oczywiście nałogowo oglądany Titanic... przepraszam. Nałogowo oglądany Leonardo w Titanicu.



Kto nie pił choć raz? Towarzyszyła nam wieczna kłótnia o to, który smak najepszy i hałas 'pykających' nakrętek. No to frugo.


Co się kupowało na dłuższą podróż maluchem na wakacje? Zapas baterii do Game Boya. Każdy miał, każdy grał. Ja najczęściej w czołgi.


Oczywiście Harry Potter. Właśnie jestem w trakcie ponownego czytania i oglądania filmów. Kocham, uwielbiam, ubóstwiam. Miałam 10 lat kiedy pojawiła się pierwsza książka, byłam więc w tym samym wieku co Harry. Ulubione książki mojego dzieciństwa. W niesamowity sposób przenosiły mnie zawsze do świata magii. Wyobrażałam sobie, że jestem jedną z uczennic i wyrywam Malfoya. Często nie spałam po nocach, żeby przeczytać 'jeszcze kilka stron'. Zdecydowanie przeczytam swojemu dziecku i polecam każdemu.


Karteczki! Czy teraz też się je zbiera? Wydaje mi się, że dla 'dzisiejszych' dzieciaków to musiałoby być bardzo nudne. Chciałabym się mylić. Tak czy siak potrafiłam wydać wszystkie oszczędności na nowy zestaw karteczek, a potem przeglądać segregator godzinami. To kolejna rzecz, której już nie mam i bardzo tego żałuję.

Złote myśli!

Poza karteczkami zbierałam też figurki z Kinder niespodzianki (weź te setki figurek powycieraj potem z kurzu!), karty telefoniczne i kapsle od butelek po piwie, bo w coś trzeba było na osiedlu grać.


Pamiętacie pierdzące bomby? Albo sznurek, który się niby przeciągało przez ucho? To były najlepsze dodatki do gazet dla dzieci ever.


Czy ktoś wie co wyrosło z Kulfona? Takich bajek było mnóstwo. Była Pszczółka Maja, były Smerfy, były Gumisie, był Kuba Guzik i wiele innych, których tytułów już nawet nie pamiętam. Swoją drogą od kilku lat próbuję sobie przypomnieć tytuł pewnej bajki, może ktoś z Was oglądał i ma pamięć lepszą niż ja. Pamiętam tylko, że bohaterami były małe misie, które przechodziły przez malutkie drzwiczki w drzewie (chyba rzucały na nie jakieś zaklęcie i z malutkich drzwi dla myszki rosły do normalnych wymiarów) do jakiegoś lepszego, magicznego świata?


Pamiętacie? No to było jakieś mistrzostwo świata! Zawsze chciałam wziąć udział... właściwie czemu nie wzięłam?


Oooooch małe słodkie robaczki! Tamago po japońsku to jajko. Wiedzieliście? Teraz, kiedy już lata minęły, przyznaję się, że z premedytacją je głodziłam, nie myłam i nie dawałam wody. Bo tak lubiłam jak umierały i rodziły się na nowo! Cóż... Oczywiście przeciwnicy uważali, że to zło wcielone, bo w prawdziwym życiu nie da się wielokrotnie reanimować psa czy kota i oczywiście miało to źle wpływać na dzieci. Tamagotchi jednak było i minęło, a mnie krzywdy nie zrobiło.

Był też Pegasus. Muszę go kiedyś kupić i ponapitalać w Tetrisa, Kontrę i Żółwie Ninja. Były lodowe pałeczki wodne, które były na maksa ohydne, a jednak jedyne w swoim rodzaju. W końcu to jedyne lody, które kosztowały 20 groszy i można je było kupować garściami, a potem rozdawać koleżankom. Była pachnąca wata cukrowa i lody na gałki z pralki. 

Ah! Ile bym dała, żeby chociaż na tydzień cofnąć się o jakieś 15 lat i znowu pobiegać po osiedlu za lodziarzem, pograć w golasa i zbudować bazę w lesie. Czas leci zdecydowanie za szybko, a dzieciaki tracą teraz dzieciństwo na dorosłych zabawach i przy dorosłych gadżetach. Kiedyś zamiast dzwonić po kumpla biegło się pod jego balkon i darło ryja tak długo, aż w końcu jakiś jego sąsiad przez ścianę krzyczał, żebyśmy spieprzali. Zamiast fejsa siedziało się na trzepaku i machało włosami w piachu robiąc fikołki. Selfie się nie robiło, bo zwyczajnie nie było czym. W zamian za to biegaliśmy całymi dniami po osiedlu, a obiad często jedliśmy odgrzewany, bo nie było innego sposobu, żeby nas ściągnąć do domu jak tylko wyjść na balkon i krzyczeć. Oczywiście nigdy tego nie słyszeliśmy, bo najlepsze zabawy odbywały się w lesie i generalnie z dala od bloku. Wieczorami siedzieliśmy na ławce i opowiadaliśmy sobie straszne historie, żeby potem z obsranymi gaciami, z prędkością światła wbiegać po schodach do domu.

Mogłabym tak wspominać godzinami, ale nikt by tego nie przeczytał. Ciekawa jestem Waszych wspomnień z dzieciństwa, bośmy w różnym wieku i różne rzeczy nas kiedyś kręciły.


Post pisany z małą pomocą Bartka Koziczyńskiego i jego "333 popkultowych rzeczy... Lat 90."

11 komentarzy:

  1. A kiedy bedzie o wakachach w Mak? Zalew, plyty, dluga... Obraza sie jesli o nich nie wspomnisz... No dobra, moze tylko zalew bo reszta sama jest juz wspomnieniem.. Justa

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj idealnie opisane. Ja ten sam rocznik co Ty wiec rozumiem i znam wszystko co pokazujesz :-).
    Daria

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ! Pamiętam te zabawy w przedszkolu w Czarodziejkę ! :D Była walka oj była, ja chciałam zawsze być Usagi ! :( Nie brałaś udziału w mini playback show? To nie widziałaś jak śpiewałam kawałek 'bierz co chcesz?' Shazy? :D:D daaaaamn!

    OdpowiedzUsuń
  4. no ja zupelnie inna bajka :-) gdy Ty mialas 10 lat ja mialam 22. Za moich czasow zbieralo sie opakowania po czekoladzie, kartony po fajkach, puszki po piwie zeby potem je dumnie prezentowac na szafie i regale :-) najlepsze bylo to ze jak o cos chciales kogos zapytac to trzeba bylo sie pofatygowac osobiscie i pojsc lub pojechac rowerem, nie dzwonilo i nie pisalo sie smsow. Wszedzie bylo blisko piechota a nie to co teraz, doopa w auto i do sklepu 500m :-)
    Gacus

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaa pamiętam paczki po fajkach, bo mam starszych kuzynów :) I butelki po piwach i podstawki pod pokal :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ja bym jeszcze wspomniała o wspaniałych wieczorynkach, które oglądałyśmy klęcząc na podłodze i opierając się o pufki :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ja pamiętam blokowiska gdzie wszędzie było rozkopane a dzieciaki skakały w dół, zabawa w schowanego, podchody, trzepaki :) Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. A pamiętasz wafelki kukuruku? Disco relax w każdą niedzielę o 10...i dylemat na którą iść do kosciola... Gry w szkole na przerwach: anse kabanse flooooooore.....czy jakoś tak...;) kiedyś to było kiedyś.
    Asia/brightening

    OdpowiedzUsuń
  9. Barbi samobójczynie, haha - padłam :D
    Cyn.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki, że wpadłeś. Wpadnij jeszcze ;)

Co nabrało dla mnie sensu w roku 2018