czwartek, 6 listopada 2014

Telewizor? Co to takiego?

Jakiś czas temu nawalił nam telewizor. No dobra, zepsuliśmy drania. Ale od początku: ów telewizor fundnęła nam babiczka jako prezent na nową chatę. Jak każdy pospolity Polak pięknie powiesiliśmy go na samym środku ściany. No nic tylko wchodzić do pokoju i zachwycać się tym cudem techniki. Kanałów mieliśmy aż trzydzieści, z czego dwadzieścia w ogóle nie do zniesienia. Te znośne dziesięć czasem oglądaliśmy, ale bez jakiejś spiny, że człowiek ledwo z łóżka wstaje, jedno oko na wschód, drugie na zachód, a włosy to w ogóle we wszystkie strony świata. Do czajnika trafić nie może żeby kawę zrobić, ale gdzie pilot leży to wszyscy wiedzą i z zamkniętymi oczyma trafiają. O nie, nie. Nie u nas. U nas jest porządny dom. No więc jak to na porządny dom przystało oglądaliśmy czasem "Na Wspólnej" i wszystkie następujące po owym serialu programy, aż do godziny 23.30. Poza tym czasem dla rozluźnienia atmosfery po tych jakże ciężkich tefałenowskich programach dla ambitnych przełączaliśmy na inny kanał, co by solidną dawkę muzyki disco polo zażyć. Jak na porządną rodzinę przystało, raz na jakiś czas (pozwólcie, że dokładne terminy zachowam dla siebie) z niemężem mieliśmy ochotę obejrzeć jakieś niezłe hard porno, ale wybierając z tych trzydziestu kanałów mogliśmy sobie co najwyżej popatrzeć na panie w bikini stojące przy tablicy niezdarnie pobazgranej markerem, które przepięknymi uśmiechami namawiały tych z drugiej strony żeby zadzwonili, bo na pewno wiedzą jakie rozwiązanie trzymają w kopercie. Zadaniem było zazwyczaj wymyślenie imienia żeńskiego zawierającego literę "A". Doprawdy. Rzadko, bo rzadko (ale jednak!) zdarzało się trafić na jakiś super film. Na przykład Seksmisja po raz setny, Uwolnić Orkę po raz sto pięćdziesiąty czy Kevin. Nie wiem który raz z kolei. Ostatecznie, zrezygnowani, ograniczyliśmy się do używania telewizora jako hipnotyzera dziecka. Są takie chwile w życiu, kiedy człowiek chce być sam na sam tylko ze sobą. [Przyszłym matkom życzę powodzenia w korzystaniu z toalety mając w domu półroczne dziecko.] Tak więc ile razy chciałam się wysikać, włączałam Eskę (to jedyny kanał muzyczny jaki posiadaliśmy) i miałam 3 (słownie: trzy) minuty tylko dla siebie. Och, co za ulga!

W końcu telewizor umarł. Śmiercią nienaturalną. Niemąż, ambitny bohater* w naszym domu, przymierzał się do podłączania głośników rok. W końcu udało się owe działania podjąć (eureka!). Oczywiście ja, jako główny bohater w naszym domu, byłam mu niezbędna. Do trzymania telewizora. Współpraca nasza zakończyła się klęską. Dwa nowe kable podłączone, ale coś poszło nie tak. No włączam 'on' na pilocie i dupa.

Nie oszukujmy się - który bohater naprawia takie błahostki od ręki? "Jutro" jest zawsze bardziej odpowiednie. I tak w naszym przypadku "jutro" przeciągnęło się o miesiąc, aż w końcu doszliśmy do cudownego wniosku, że telewizor nam wcale niepotrzebny. Wręcz przeciwnie - jest bardzo miło i przyjemnie kiedy od rana nikt nie trąbi, że Pieńkowskiej nie ma już w śniadaniówce, że Cichopek obcięła włosy i że kolejny polityk zasnął w Sejmie. W zamian za to nadrabiam zaległości książkowe i co najcudowniejsze Niemąż również zaczął czytać.

Do tej pory przez cztery lata widziałam go z jedną książką, no ale który facet nie przeczytałby "Dziennika nimfomanki"? Aż tu nagle sam(!), bez proszenia sięgnął po książkę! Cud! Tak więc czytamy, czytamy i jeszcze raz czytamy.

A na telewizor plan jest taki, żeby go przewiesić na inną ścianę, bo chciał nie chciał nadal jest potrzebny. Kobieto, zapamiętaj! Z Fifą się nie dyskutuje, z Fifą nie masz szans, Fifa musi być. Tak więc nasz cud techniki będzie służył jako czasoumilacz do grania dla Niemęża i do odchudzania... dla mnie.

Po tym miesięcznym odwyku od telewizora dochodzę do wniosku, że gdybyśmy wprowadzali się jeszcze raz to za te pieniądze kupiłabym sobie nową pralkę. Oj tak, marzy mi się nowa pralka, bo o czym innym może marzyć kura domowa Matka Polka?

* bohater drugoplanowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki, że wpadłeś. Wpadnij jeszcze ;)

Co nabrało dla mnie sensu w roku 2018